DROGA KRZYŻOWA - rozważania
WSTĘP
Ponoć Jan XXIII, przyjmując dyplomatów w Kaplicy I Sykstyńskiej, stanął pod ogromnym freskiem Michała Anioła «Sąd Ostateczny» i wskazując na to wyobrażenie nieba i piekła, zapytał: «A więc, Panowie, w którą stronę?»
*W którą stronę?* - Tylko, że w stronę nieba nie wiedzie dróżka utkana z westchnień pięknoduchów, lecz droga z krzyżem, na krzyż i poprzez krzyż. W drugą stronę jest łatwiej, wygodniej, przyjemniej - wystarczy osuwać się w nieład, potem w bezwład, żeby skończyć w rozkładzie. Jest bowiem w nas i zalążek nieba, i zalążek piekła. Do pierwszego trzeba się piąć mozolnie, padać i wstawać, pozwalać, by życie i miłość nas raniły. Do drugiego wystarczy się zsuwać równią pochyłą wygodnictwa, dogadzania sobie, uciekania przed trudem, wszelkim bólem, przed miłością, która musi trochę boleć.
Wybierając drogę krzyża, godzimy się na życie do Niego podobne. Szczęście prawdziwe i wieczne musi kosztować! Otucha w tym, że nie idziemy tą drogą sami. Jezus poszedł nią wcześniej i wciąż idzie każdą z osobna drogą człowieczych krzyży...
STACJA I - Jezus przyjmuje wyrok, aby dać świadectwo prawdzie
Prawda - ta trudna, niechciana, bolesna, jedna kosztuje nas coraz więcej. O ileż łatwiej i korzystniej uciec w kłamstewka, w tanie pocieszanie się, w kolorowe iluzje, w wygodne przemilczanie, w fałszowanie, byleby nie powiedzieć całej prawdy sobie, ludziom, Bogu. Ale bez niej wszystko staje się zakłamane, nieprawdziwe, nierzeczywiste i miłość, i szczęście, i życie.
Ty, który jesteś Prawdą tak zawsze jawny, szczery, niezmienny pomagaj nam też być takimi, choćby nas za to osądzano i skazywano na różne krzyże.
STACJA II - Jezus przyjmuje krzyż - ciężar miłości i woli Ojca
Ciężar źle jest widziany tam, gdzie królują lekkość, łatwość i przyjemność. Źle jest widziana ciąża, ciężar odpowiedzialności, ciężar znaczenia słowa, ciężar zobowiązań i wierności... Ale bez tego „ciężaru gatunkowego” każdej rzeczy wszystko staje się puste, czcze i nudne, kończąc się „nieznośną lekkością bytu”. Kto ucieka przed wszelkim ciężarem, sam dla siebie staje się ciężarem nie do uniesienia.
Ty, który niesiesz ciężar miłości i wierności człowiekowi i swojej obietnicy, pomóż nam przyjąć ciężary Twojej woli, dzięki której wszystko staje się prawdziwe i ważkie.
STACJA III - Jezus upada pod zrzuconymi na Niego ciężarami
Równo rozdzielony ciężar pracy, obowiązków, trudów miłości, jest „brzemieniem lekkim”. Ale gdy wokół coraz więcej lekkoduchów, coraz ciężej mają ci, na których tamci zrzucają to, od czego się sprytnie uwolnili. Ci nieliczni, dźwigający swoje i nie swoje ciężary, są coraz bardziej przeciążeni, a więc i załamujący się i upadający.
Ty, któryś wziął na siebie wszystko, przed czym uciekamy, z czego się sprytnie zwalniamy, powstań z tymi, którzy również nasze ciężary noszą, abyśmy im trochę ich ujęli.
STACJA IV - Matka Jezusa jest wierna do końca Synowi i Bogu
Miłość matki bardzo się boi bólu odczuwanego przez dziecko. Chce ona uchronić je przed trudem życia, przed koniecznością wyrzeczenia, przed ofiarą - wszelkimi sposobami, chyba że... Boga pyta ona o Jego wolę, o Boży sens ludzkich cierpień, o Bogu tylko znane znaczenie bolesnych wydarzeń w życiu dziecka - jak Maryja.
Kochać dziecko bez kochania Boga, poza Nim, wbrew Niemu - to krzywdzić je nawet wtedy, gdy się chce uchronić je przed wszelkim bólem.
Ty, która wciąż uzgadniałaś miłość do Syna z miłością do Ojca, naucz matki w modlitwie rozważać to, czego chcą dla dobra swych dzieci.
STACJA V - Jezus przyjmuje pomoc Szymona, do tej pomocy przymuszonego
Przymus - tak bardzo nielubiany - bywa też błogosławiony. Do iluż rzeczy zmusza nas życie, sumienie, wierność! Rzeczy, które stają się potem naszą wartością i pięknem, a bez których bylibyśmy jakby stojącymi obok życia, omijającymi prawdziwe szczęście-nijacy, byle jacy. Błogosławione są więc przymusy miłości, przykazań, trudnych sytuacji, zobowiązań, o ile się przed nimi nie ucieka...
Ty, który niespodziewanie powierzasz nam trochę ciężaru krzyża, naucz przyjmować go i nieść cicho, jak Szymon.
STACJA VII - Jezus pozostawia Weronice ocalony przez nią obraz swej twarzy
Ocalić twarz człowieka, jego godność, dobre imię, szacunek dla niego jest stokroć trudniej niż pozwolić, aby rzucono na niego potwarz, skandalizującą plotkę, oszczerstwo. Trudno jest tego nie słuchać, nie czytać, nie powtarzać - czyniąc potwora z człowieka często Bogu ducha winnego. Jakiej trzeba czystości myśli, słów, rozmów, aby przywrócić czyjejś zniekształconej twarzy jej prawdziwy obraz (vera-ikon)!
Ty, który pozwoliłeś białą chustą przywrócić godność swojej twarzy, pomóż nam przywracać ją tym, którym ją odebraliśmy.
STACJA VII - Jezus upada pod ciężarem naszych upadków
Upadek jest ludzką rzeczą, ale diabelską jest trwać w nim, nazywając go wzlotem. Człowiek nazywający grzech grzechem, dźwigający się z niego, odzyskuje swoją godność, dumę, łaskę chodzenia ,,z podniesionym czołem”. Człowiek upadający coraz niżej i z dna poniżenia nawet negujący jakikolwiek swój grzech, czyni ze swego upadku... normę postępowania. Wtedy powstać mu najtrudniej.
Ty, któryś wziął na siebie wszystkie nie nazwane i niewyspowiadane grzechy, podnieś z upadku tych, którzy nazbyt do niego przywykli.
STACJA VIII - Jezus chce płaczu sumienia, a nie ckliwych łez kobiet
Przed spojrzeniem w oczy tragiczności czasów, grzechu i jego następstw można uciec w czułostkowość, w sentymentalne łzy, w histeryczne lamenty. Ludzie stali się obłudnie ckliwi - uśmiercania poczętych dzieci, umierania na samotność swoich bliskich, by nie widzieć śmierci zadawanej sumieniom swoich dzieci.
Ty, który po ojcowsku patrzysz w głąb sumień, naucz je płakać nad swoimi grzechami, nad tragedią swoją i najbliższych.
STACJA IX - Jezus upada z tymi, którym najciężej
Gdy wszędzie i wszystko głosi pochwałę ślicznych buzi, pięknych ciał i wysportowanych sylwetek człowiek kaleki, beznadziejnie chory, zniszczony życiem i trudną miłością, jest trochę jak śmieć, jak zwierzę do uśpienia, by nie mącił dobrego samopoczucia tym, co jeszcze są piękni i zdrowi. Lecz to na tych odrzuconych, spychanych na ludzkie śmietniska, lecz wciąż chcących kochać, modlących się, cierpiących cicho i godnie - spoczywa równowaga świata i od stosunku do nich zależeć będzie, czy czasy będą ludzkie, czy nieludzkie.
Ty, który jesteś przy łożach boleści ludzi niechcianych, zamień ich ból w modlitwę dla ratowania świata.
STACJA X - Jezusa pozbawiono szat, chcąc odebrać Mu wstyd
Wstyd jest bólem godności człowieka, jej sprawdzianem, ostrzeżeniem przed jej utratą. Tracąc wstyd, człowiek traci też sumienie. Bezwstyd jest stylem bycia ludzi bez sumień, bez poszanowania godności kogokolwiek, zwłaszcza kobiety. Człowiek, który ocalił swoje poczucie wstydu, pozostaje wielki i godny, nawet gdy go inni poniżą, wyszydzą, odrą z godności.
Ty, który nie straciłeś godności w największym poniżeniu, przywróć wstyd tym, którzy ją w sobie i w innych poniżają.
STACJA XI - Jezus przyjmuje ból gwoździ bez znieczulenia
Coraz mniej jest ludzi, którzy nie uciekają przed najmniejszym nawet bólem w tabletki, w znieczulenia częściowe czy całkowite. Rzadko spotyka się kogoś, kto na trzeźwo przyjmuje ból sumienia i nie ucieka przed nim w alkohol, w telewizyjne otępienie, w narkotyczne odloty. Dlatego tak mało jest ludzi, których boli ból innych, którzy współcierpią z tym światem, którzy nawet chcą czyjś ból wziąć na siebie - jak Jezus.
Ty, który nie chciałeś znieczuleń, pomóż nam przyjąć uzdrawiający ból naszych sumień i Twojej miłości.
STACJA XII - Jezus przyjmuje śmierć, oddając Bogu swego ducha
O śmierci nie mówi się w towarzystwie pięknoduchów. Trupy się teraz szminkuje i ukrywa raczej przed oczami żywych. Żyje się tak, aby zapomnieć o śmierci. Lęk przed nią oswaja się czasem, gawędząc o życiu po życiu, o nirwanie, o kole wcieleń, lecz nigdy o Bogu, sądzie i wieczności. Ktoś, kto nie chce naprawdę pomyśleć o śmierci, ten i nie żyje naprawdę. I kogo on poprosi
o życie na wieczność, jeśli boi się spotkania z Bogiem?
Ty, któryś przeszedł przez śmierć, Bogu powierzając swego ducha, przyjmij nasze modlitwy w godzinę śmierci naszej i naszych bliskich.
STACJA XIII - Ciało Jezusa zdjęte i oddane Matce w ciszy i w ciemności
Cisza i ciemność są nielubiane i prawie nieobecne. Morze sztucznych świateł usuwa w cień gwiazdy. Nieustanny szum, gwar, łoskot zagłuszają krzyczący ciszą szept Boga.
Jest taka ciemność, zwłaszcza po cierpieniu czy czyjejś śmierci, w której trzeba wypatrywać Bożych iskier nadziei. Jest taka cisza, w której dojrzewają powoli zrozumienie i mądrość.
Maryjo, któraś przyjęła niezrozumiałą mękę śmierć Syna, i Jego martwe ciało, pomóż nam tak jak Ty przyjmować tajemnicę naszych
STACJA XIV - Ciało Jezusa pochowane w grobie jak ziarno, co rozsadzi skałę
,,Jeżeli ziarno nie obumrze samo zostanie.” Tyleż dookoła odzwierciedleń i spełnień tej prawdy, że aż dziw, że ludzie, którzy chcieli żyć tylko dla siebie, chorobliwie wręcz chronić się przed utratą urody, wygody, zdrowia, przed starością nie wiedzą potem, skąd ich smutek, nuda, dojmujące osamotnienie, a w końcu i wstręt do życia. Są ludźmi jakby umarłymi za życia. Inni, którzy nie liczyli wiele na szczęście, rozkosze, na podziw, uwielbienie, na używanie świata przyjmując pogodnie to, co niosło im przeżywane po człowieczemu i po Bożemu życie dziwią się potem, skąd tylu mają przyjaciół, tyle pokoju duszy, tyle błogosławieństwa, że nawet im śmierć niestraszna, bo już zza niej wygląda stokrotny owoc żywota...
Ty, który pozwoliłeś się tak wyniszczyć i umrzeć, kochając nas i wolę Ojca, naucz nas poświęcać najpiękniej i najowocniej nasz czas, siły, urodę, wygodę etc. aby były kiedyś błogosławionym przez Ciebie owocem naszego żywota. Amen.